`[...] ona właśnie tego szukała. Szczęśliwego zakończenia. Czasem lepiej jest o wszystkim zapomnieć i żyć swoim życiem` *
Wszyscy
gonimy za jakimiś marzeniami. Bardziej lub mniej błahymi. Przyziemnymi lub
całkiem oderwanymi od rzeczywistości. Czasem biegniemy za nimi, nie zważając na
innych. Gonimy za szczęściem, które nie zawsze uda nam się złapać.
Ja
nie mam wymagań.
Nie
chcę lecieć na księżyc.
Nie
chcę mieć góry pieniędzy.
Nie
chcę być najpiękniejsza.
Chcę
spokoju.
Po ponad roku wróciłam do tego wpisu i
czytając go poczułam, jak pod powiekami zbierają mi się łzy.
Miłość, która miała być wieczna, okazała się
być kruchym szkłem, które pod wpływem czasu roztrzaskało się na miliony małych
kawałków, których nikt nigdy nie będzie w stanie pozbierać. Nikt tego już nigdy
nie poskłada. Nikt tego nie uratuje. Nawet ja, choć starałam się to zrobić. Krztusząc
się łzami starałam się wszystko pozbierać i posklejać, raniąc siebie samą
jeszcze bardziej.
Jednak znalazł się ktoś, kto uratował
mnie.
Złapał za rękę, odciągnął od szkła, żebym
nie pokaleczyła sobie rąk i opatrzył rany, które już zdążyłam ponieść.
Pogodziłam się ze wszystkim. Wstałam i
otrzepałam kolana, a kawałki szkła zamiotłam i wyrzuciłam. Wszystko kiedyś ma
swój koniec, jednak nie uświadamiamy sobie tego tak szybko jak byśmy chcieli. Na
to potrzeba czasu i kogoś, kto pomoże nam przez to przejść.
Przez te kilka lat widziałam to, co
chciałam widzieć i wierzyłam w to, w co chciałam wierzyć. Tworzyłam sobie swoją
własną idealną historię, tłumaczyłam wszystkie błędy i wyskoki, zaślepiona
miłością. Kochałam najbardziej na świecie i byłam gotowa skoczyć w ogień dla
Niego. Byłam gotowa stanąć na głowie, żeby wszystko szło jak najlepiej. Starałam
się stworzyć solidne podstawy. Fundamenty, które On stopniowo kruszył z drugiej
strony.
Ślepa na to, co się dzieje.
A może nie chciałam tego widzieć…?
Jednak znalazł się ktoś, kto pomógł mi
otworzyć oczy i zrozumiałam, że wszystkie moje starania nic nie znaczą. Że walczę
z czymś, z czym nie wygram. Że będąc cały czas w tym samym miejscu, nic nie
osiągnę i choćbym poruszyła niebo i ziemię – nic to nie da.
Teraz jest inaczej. Teraz oddycham
spokojnie. Teraz czuję, że jestem szczęśliwsza niż wcześniej, co jeszcze kiedyś
mogło wydawać mi się nierealne. Teraz czuję, że jestem dla kogoś ważna. Przez kogoś
pokochana.
Nie chcę niczego, co trudno byłoby
osiągnąć.
Dalej chcę spędzić resztę swoich dni z tym
kimś, kto jest przy mnie i odciąga mnie od robienia głupot. Z tym kimś, kto
mnie rozumie i wspiera. Z kimś, kto mnie pokochał bez względu na moje wady. Chcę,
żeby moimi zmartwieniami było jedynie to, jaką koszulę wyprasować, co zrobić na
śniadanie, w co się ubrać na wspólny wieczór. Chcę wieczorem zasypiać, a rano
budzić się u Jego boku. W wolny dzień czekać aż wróci z pracy…
Chcę tego wszystkiego.
I teraz wiem, że mój wybawca też tego
chce.
---------------------------------------------------------
Tess Gerritsen - "Sobowtór"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz